Hoduję w ogrodzie sporo ziół. Wykorzystuję je w kuchni i do sporządzania ekologicznych środków ochrony roślin. Robię nalewki, ekstrakty i wyciągi, wspomagające moją rodzinę szczególnie w okresie jesienno zimowym. Nadszedł czas żeby wykorzystać uzdrawiającą moc ziół także w sferze kosmetycznej. Toniki robię już od jakiegoś czasu i jestem zadowolona. Przyszedł czas na kremy.
Długo szukałam kremu który by odpowiadał mojej skórze. Kremy, toniki, balsamy, ledwo wyklepałam w skórę, już się wchłonęły, skóra szybko robiła się szorstka. Poszperałam w internecie i znalazłam, mnóstwo sposobów na kremy domowej produkcji.tak sobie pomyślałam że wykorzystując naturalne oleje roślinne w połączeniu z ziołami, mogę mieć krem idealnie dostosowany do moich potrzeb. Zioła mają dość szerokie spektrum działania. Zestaw wyciągów maceratów, wywarów można dobrać w zależności do potrzeb np, do skóry trądzikowej , dobra będzie czarnuszka, fiołek wonny, poziomka. Do rąk zniszczonych pracą w ogrodzie, do nóg, spękanych, zniszczonych po pracy w ogrodzie, można użyć macierzanki, oregano, nasturcji. Skóra wysuszona wiatrem i słońcem, wyjałowiona żelami i mydłem, ciężko się regeneruje. Pierwszy, próbny krem zrobiłam z oleju rzepakowego. Byłam szczęśliwa że próba się powiodła, składniki ładnie się połączyły. Było by idealnie gdyby krem był troszkę delikatniejszy i lepiej nawilżał skórę.
Nalewki, ekstrakty, wyciągi, wszystko się przyda. Pierwsze koty za płoty i jest dobrze. To już czwarta seria kremów które wyszły idealnie, czyli praktyka czyni mistrza. Teraz będzie o tym jak zrobiłam kremy.
Krem składa się z frakcji wodnej i olejowej. Obie frakcje łączy wosk pszczeli. Próbowałam robić w miskach, ale jakoś nie wygodnie. Poszperałam w szafce i znalazłam szeroki kubek, taki akurat żeby zmieścił się w nim blender.
Próbowałam robić mikserem, ale drobiny wosku czasem zostawały i to mi bardzo przeszkadzało. Kubek wstawiam do garnka z wodą. Na początku robiłam w garnku z podwójnym dnem, jednak taki garnek dłużej się nagrzewa i za długo trzyma temperaturę. Olej może się za mocno podgrzać, a chodzi o to żeby rozpuścić oleje, a nie rozgrzewać. Temperatura nie powinna przekroczyć 40 st C. Wygrzebałam stary emaliowany garnek. Dobrze że się go nie pozbyłam. Oleje szybko się rozpuszczają i łączą , trochę wolniej rozpuszcza się wosk pszczeli. Zanim wosk się rozpuści przygotowuję frakcję wodną. Robię świeże napary, mieszam z wyciągami, gliceryną i dodają odrobinę octu jabłkowego. Oleje z woskiem już się rozpuściły, teraz można połączyć obie frakcje. Rzecz bardzo ważna, obie frakcje, olejowa i wodna muszą mieć zbliżoną temperaturę. Rozpuszczam 10 -12 g wosku, po rozpuszczeniu wosku dolewam oleje. Do podgrzanego wosku z olejami dolewam małymi porcjami płyn i cały czas miksuję. Jak już zaczyna się robić biała puszysta masa, garnuszek wstawiam znów do garnka, ale tym razem z zimną wodą. Znacznie szybciej tężeje w zimnej kąpieli. Krem jest gotowy jak ma konsystencję bardzo gęstej, ubitej śmietany.
Do frakcji olejowej używam
dzika róża ,róża stulistna ,podagrycznik ,skrzyp , przytulia, pokrzywa,rozmaryn, (oraz wiele innych ziół, w zależności od tego do czego ma służyć zrobiony prze ze mnie krem ) z dodatkiem 1 łyżeczki octu jabłkowego, albo ziołowego. Obie frakcje łączy wosk pszczeli, nierafinowany.
Na takiej bazie można robić kremy, na trądzik , wspomagające łuszczycę, pomagające przy leczeniu reumatyzmu, do cery naczynkowej, cery dojrzałej. Można by wymyślać jeszcze wiele zastosowań. Ja na razie skupiłam się na kilku rodzajach.
Długo szukałam kremu który by odpowiadał mojej skórze. Kremy, toniki, balsamy, ledwo wyklepałam w skórę, już się wchłonęły, skóra szybko robiła się szorstka. Poszperałam w internecie i znalazłam, mnóstwo sposobów na kremy domowej produkcji.tak sobie pomyślałam że wykorzystując naturalne oleje roślinne w połączeniu z ziołami, mogę mieć krem idealnie dostosowany do moich potrzeb. Zioła mają dość szerokie spektrum działania. Zestaw wyciągów maceratów, wywarów można dobrać w zależności do potrzeb np, do skóry trądzikowej , dobra będzie czarnuszka, fiołek wonny, poziomka. Do rąk zniszczonych pracą w ogrodzie, do nóg, spękanych, zniszczonych po pracy w ogrodzie, można użyć macierzanki, oregano, nasturcji. Skóra wysuszona wiatrem i słońcem, wyjałowiona żelami i mydłem, ciężko się regeneruje. Pierwszy, próbny krem zrobiłam z oleju rzepakowego. Byłam szczęśliwa że próba się powiodła, składniki ładnie się połączyły. Było by idealnie gdyby krem był troszkę delikatniejszy i lepiej nawilżał skórę.
Nalewki, ekstrakty, wyciągi, wszystko się przyda. Pierwsze koty za płoty i jest dobrze. To już czwarta seria kremów które wyszły idealnie, czyli praktyka czyni mistrza. Teraz będzie o tym jak zrobiłam kremy.
Krem składa się z frakcji wodnej i olejowej. Obie frakcje łączy wosk pszczeli. Próbowałam robić w miskach, ale jakoś nie wygodnie. Poszperałam w szafce i znalazłam szeroki kubek, taki akurat żeby zmieścił się w nim blender.
Próbowałam robić mikserem, ale drobiny wosku czasem zostawały i to mi bardzo przeszkadzało. Kubek wstawiam do garnka z wodą. Na początku robiłam w garnku z podwójnym dnem, jednak taki garnek dłużej się nagrzewa i za długo trzyma temperaturę. Olej może się za mocno podgrzać, a chodzi o to żeby rozpuścić oleje, a nie rozgrzewać. Temperatura nie powinna przekroczyć 40 st C. Wygrzebałam stary emaliowany garnek. Dobrze że się go nie pozbyłam. Oleje szybko się rozpuszczają i łączą , trochę wolniej rozpuszcza się wosk pszczeli. Zanim wosk się rozpuści przygotowuję frakcję wodną. Robię świeże napary, mieszam z wyciągami, gliceryną i dodają odrobinę octu jabłkowego. Oleje z woskiem już się rozpuściły, teraz można połączyć obie frakcje. Rzecz bardzo ważna, obie frakcje, olejowa i wodna muszą mieć zbliżoną temperaturę. Rozpuszczam 10 -12 g wosku, po rozpuszczeniu wosku dolewam oleje. Do podgrzanego wosku z olejami dolewam małymi porcjami płyn i cały czas miksuję. Jak już zaczyna się robić biała puszysta masa, garnuszek wstawiam znów do garnka, ale tym razem z zimną wodą. Znacznie szybciej tężeje w zimnej kąpieli. Krem jest gotowy jak ma konsystencję bardzo gęstej, ubitej śmietany.
Do frakcji olejowej używam
- 80 ml oleju rzepakowego
- 1 łyżkę masła kokosowego
- 1 łyżkę masła shea line
- 1 łyżkę oleju ze słodkich migdałów
- 1 łyżkę oleju z pestkami z dzikiej róży
dzika róża ,róża stulistna ,podagrycznik ,skrzyp , przytulia, pokrzywa,rozmaryn, (oraz wiele innych ziół, w zależności od tego do czego ma służyć zrobiony prze ze mnie krem ) z dodatkiem 1 łyżeczki octu jabłkowego, albo ziołowego. Obie frakcje łączy wosk pszczeli, nierafinowany.
Na takiej bazie można robić kremy, na trądzik , wspomagające łuszczycę, pomagające przy leczeniu reumatyzmu, do cery naczynkowej, cery dojrzałej. Można by wymyślać jeszcze wiele zastosowań. Ja na razie skupiłam się na kilku rodzajach.
Mam pytanie bo widziałam etykietę do rąk:) można skład? nie znalazłam jescze dobrego kremu dla siebie...
OdpowiedzUsuńJa też nie znalazłam dobrego kremu dla siebie. Dla tego kremy robię sama. Mam w ogrodzie potrzebne zioła. Od wczesnej wiosny zbieram, suszę. Robię zapasy na cały rok. Nabrałam już nie złej wprawy. Teraz zastanawiam się nad zrobieniem mydła. Na razie brak czasu, ale może zimą uda się zrobić pierwsze mydło.
Usuń