Zastanawiacie się czy Wasze sadzonki dopadła choroba czy też może zostały zaatakowane przez jakieś insekty.
Podzielę się moimi spostrzeżeniami. Być może komuś te informacje pomogę rozwiać wątpliwości.
Pierwsze sadzonki ogórków wysadziłam w szklarni pod koniec kwietnia. Na początku sadzonki rosły ładnie, były grube, soczyste zielone. Nagle zaczęły żółknąć, dwie sztuki zwiędły. Zaczęłam je uważnie obserwować. Nie miały żadnych plam,żadnych oznak choroby. Wtedy zdałam sobie sprawę że trzeba zaprzestać podlewania i okryć je na noc.
Ogórki przestają pobierać wodę gdy temperatura otoczenia spadnie poniżej 5⁰C. Podlewanie ogórków w zimne noce to zły pomysł.
Zaczęłam na noc osłaniać ogórki trzema warstwami cienkiej agrowłókniny i przestałam podlewać.
Dlaczego trzy warstwy cienkiej agrowłókniny zamiast jednej grubej ?
Gruba nie nadaje się bo jest za ciężka, Przygniotła by młodziutkie rośliny.
Cienka agrowłóknina za słabo chroni przed zimnem, ale jest bardzo lekka, dla tego użyłam trzy warstwy. Nie muszę robić żadnych stelaży. Po prostu rozpościeram agrowłókninę na grządkach.
Ponieważ dni są już ciepłe, słońce potrafi ogrzać szklarnię nawet do 25 ⁰C to trzeba pamiętać żeby z samego rana pozbyć się okrycia.
Międzyrzędzia można wyłożyć grubą warstwę ściętej trawy. Po skoszeniu trawa jest gorąca, trzeba uważać przy ściółkowaniu żeby nie układać jej zbyt blisko ogórków bo się poparzą.
Niestety zabrakło mi świeżo koszonej trawy, więc między rządami wyłożyłam korę. Podlewanie ograniczyłam na razie do minimum. Sprawdzam czy ziemia pod korą jest wilgotna i w razie potrzeby lekko ją podlewam. Do normalnego nawadniania wrócę jak sytuacja się ustabilizuje.
Te ogórki przeszły już kryzys. Pomału nadrabiają zaległości. Pierwsze liście wyglądają marnie ale ze środka wybijają soczyste zielone listki. Jest nadzieja. Dopóki noce nie będą ciepłe wystarczy ogórki podlać raz w tygodniu niewielką ilością wody i troszkę ogrzać.
Drugą partię w tej samej szklarni wysadziłam trzy tygodnie później. Podlałam raz na kilka dni i do tego bardzo skąpo.
Różnica jest wyraźna.
Wniosek jest taki im zimniej tym mniej wody i trzeba kombinować jak dogrzać rośliny.
Podobnie jest z pomidorami.
Pomidory zaprzestają pobierać wodę gdy temperatura spadnie poniżej 10 ⁰C
Trochę pewnie pobierają, wiadomo że nie mogą mieć całkiem sucho . Ale do życia potrzeba i troszkę wilgoci a nie mokrej ziemi.
U pomidorów odporność na zimno uwarunkowana jest też trochę od odmiany.
W jednej skrzyni posadziłam 30 szt. pomidorów. Pomidory uprawiam w skrzyniach . Nie są niczym osłonięte.
Noce były zimne więc trochę je okrywałam agrowłókniną. Krzaki słabo rosły ale ogólnie były w dobrej kondycji,
Jednak 5szt. źle zniosła nocne chłody i nadmiar wody. Niestety zwiodły mnie piękne słoneczne dni. Za dużo podlałam. Łodygi zsiniały. Liście pozwijały się, stwardniały, pożółkły. Wszystkie pomidory mam malinowe, ale niestety oznaczenia gdzieś przepadły dla tego nie wiem które odmiany są wrażliwsze.
Najlepiej nocne chłody przetrwał maliniak. Pomidor karłowy ale niezwykle plenny i odporny na chłody suszę i choroby. Te akurat miały mało wody. Ziemia była lekko wilgotna.
Można by rzec były troszkę zaniedbane i to wyszło im na dobre.
Pomidory koktajlowe też dobrze zniosły zimne noce, ale tak jak maliniakom poskąpiłam im wody.
Czasem nadgorliwość przynosi więcej szkody niż pożytku.
Mam nadzieję że trochę pomogłam. Nie zawsze zła kondycja pomidorów czy ogórków jest skutkiem ataku patogenów.
Ściółkowa nie trawą ma swoje zalety ale ma też wadę , dla mnie dyskwalifikującą ... Otóż po wsadzeniu nowo nabytej sadzonki śliwy obłozyłem podstawę skoszoną trawą którą z upływem czasu uzupełniałem . Pod jesień z jakiegoś powodu lekko pociągnąłem drzewko ręką i ku mojej konsternacji wyjąłem je z ziemi - bez oporu ... Korzenie zostały zjedzone przez nornice . Było to kilka lat wstecz i już nic nigdy nie mulczuję.
OdpowiedzUsuń